— Janku, czy będziesz mógł przyjechać jeszcze do mnie?
— Nie wiem, czy mi się to uda.
— A czy ja mogłabym przyjechać przed twoim odlotem do Warszawy?
— Teraz w ciągu roku szkolnego?
— Przecież dam sobie radę sama. Wuj mnie odprowadzi na stację. Nic mi się nie stanie napewno.
— A dlaczego chcesz pojechać?
— Bo ja jednak jestem tu zupełnie sama. Tam w domu, będzie mi się wydawało, że jestem bliżej ciebie.
— Ale może rodzice już się tu sprowadzą do tego czasu.
— Tak, jeżeli już tu będą, to inna sprawa. Ale wtedy przyleciałbyś do mnie choć na jedną chwilę.
— Tak, Asiu, postaram się.
— To dobrze.
— Ale pamiętaj coś mi obiecała.
— Pamiętam. O, Tomek już wraca.
Rzeczywiście Tomek się zjawił.
— Czy nie przeszkadzam? — zapytał.
— Nie, nie, zresztą już wracamy. Muszę zapakować rzeczy Janka — powiedziała Asia, odwracając oczy, aby Tomek nie widział, że są zaczerwienione.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.