Po cyrku nastąpiła jednodniowa przerwa spodowana wiadomością, że może Janek pojedzie o dzień wcześniej niż zamierzał.
— Co dziś robimy Asiu? — zapytał tego dnia Tomek.
— Zwiedzimy katedrę i pomodlimy się za szczęliwy powrót Janka.
— Doskonale! Za chwilę będę gotowy.
Tego samego dnia jednak okazało się, że odlot Janka nastąpi dopiero za kilka dni. Następnego dnia zatem Asia i Tomek poszli do kina.
— Tak Asiu, — mówił Tomek, wychodząc z kinematografu na ulicę — bardzo mi się tu podoba. Nie dam sobie teraz rady w naszem miasteczku.
— Chciałbyś stale mieszkać w Warszawie?
— Naturalnie, — odpowiedział w pierwszej chwili Tomek, potem jednak zamyślił się i dodał:
— Właściwie, to nie. Chciałbym tylko przebywać w Warszawie kilka miesięcy w roku. Kilka miesięcy chciałbym spędzać u nas w miasteczku, bo jednak tam jest bardzo przyjemnie. Las tak blisko, woda, takie zabawne wąskie uliczki, nasza apteka…
Tomek zamyślił się i nagle poczuł lekką tęsknotę.
— Tak, tu jest bardzo ładnie, ale jednak jestem przyzwyczajony do tamtych stron.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.