— A czy nie grozi jakaś burza — zapytała matka, która od rana obserwowała mimowoli barometr, jakgdyby pogoda w Warszawie mogła mieć wpływ na podróż Janka.
— Nie, tymczasem sygnalizują pogodę.
Asia wyjrzała przez okno i zobaczyła, że tłumy ludzi otaczają chłopców, sprzedających dodatek nadzwyczajny.
— Zobacz Tomku, — powiedziała — jak wszyscy interesują się lotem Janka. Janek jest chyba najważniejszą dziś osobą w Warszawie.
— W Warszawie? — oburzył się Tomek — chciałaś chyba powiedzieć w całej Polsce.
— To prawda!
— Na całym świecie interesują się jego lotem. Czytałaś przecież w gazetach przedruki z pism zagranicznych.
— To prawda — powiedziała Asia i znowu uczucie dumy stłumiło możliwość lęku. Wieczorem ukazały się znowu dodatki nadzwyczajne. Janek przeleciał szczęśliwie nad Azorami i rzucił wieniec w miejscu śmierci Idzikowskiego.
A jednak tamten zginął — przypomniała sobie z przerażeniem Asia.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.