Lecz nie chciał martwić swej małej siostrzyczki, więc usiłował ją uspokoić słowami.
— Przecież to jeszcze tak prędko nie nastąpi. Jeszcze długo potrwają przygotowania.
Lecz Asia patrzyła wciąż z niepokojem.
— Ale musisz mi obiecać — powiedziała wreszcie — że nie polecisz tak, abym o tem nie wiedziała.
— Naturalnie, że nie Asiu. Pożegnałbym się przecież z tobą.
Asia zrozumiała z tych słów, że Janek myśli:
— Czyż mógłbym nie pożegnać się z tobą, odlatując być może na zawsze?
I głos jej drżał gdy powiedziała:
— Ach Janku, nie rób tego lepiej.
— Czyżbyś była tchórzem moja droga siostrzyczko? — zapytał żartobliwie Janek.
— Nie, Asia tchórzem nie była wcale. I Janek wiedział o tem dobrze, lecz teraz czuła, że Jankowi zagraża prawdziwe niebezpieczeństwo.
Powiedziała mu o tem.
— E, gdybym się nad tem zastanawiał, to nie mógłbym być przecież lotnikiem podczas wojny. Ileż razy wtedy naprawdę mogli mnie postrzelić.
— Przecież byłeś ranny — przypomniała Asia.
— Ale żyję, nic mi się nie stało.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.