— Bo wynajdywanie skrzydeł to doprawdy dziecinada w naszych czasach.
— Jestem zupełnie innego zdania — odpowiedział Tomek nadąsany.
Przez chwilę trwało milczenie, potem Tomek odezwał się z żalem:
— Myślałem, że się orzejmiesz moim projektem, że mi pomożesz.
— Ja ci chętnie pomogę, ale czyż sam nie rozumiesz, że tego nie można urzeczywistnić.
— Uważam, że zawsze należy spróbować.
— Tak, a jeżeli zabijesz się przy tem?
— Nie będę przecież skakał z kościelnej wieży. Skoczę tak, że nie stanie mi się nic złego. Zresztą chcę jednocześnie skonstruować coś w rodzaju spadochronu. Rozumiesz spadochron mojej konstrukcji.
— Rozumiem, ale czy potrafisz?
— W każdym razie należy spróbować.
— Wiesz co, Tomku, może napisać do Janka?
— A poco?
— Napiszę mu, że masz takie plany, niech nam doradzi czy to ma sens.
— Nie nie pisz.
— Dlaczego.
— Bo jeszcze ci odpisze, że to niema sensu.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.