— To świetnie.
— Poczekaj zaraz ją przyniosę.
Asia, udała się do mieszkania, a Tomek pozostał w ogrodzie, rozmyślając nad konstrukcją skrzydeł.
— Masz ją — zawołała po chwili Asia wracając trzymając w ręku czerwoną sukienkę.
— O, jaka czerwona!
— Cóż ci to szkodzi? To nawet będzie ładnie wyglądać, takie czerwone skrzydła.
— A więc zabieramy się do roboty.
— Przecież nie wiem wcale co mam robić.
— Tymczasem spruj materjał.
— Dobrze.
— A ja sobie narysuję model.
— Będę się wzorował na skrzydłach samolotów,
— A czem zastąpisz motor?
Tomek zamyślił się.
— Przecież szybowce nie mają motoru.
— Mówię ci Tomku, zróbmy lepiej model samolotu.
— Nie ja chcę być człowiekiem ptakiem. Zresztą jeżeli mi się nawet nie uda, to powinienem doznać tych wszystkich emocji, jakich doznawali pierwsi pionierzy lotnictwa. Ale nie mów nic, bo idzie Zuzia.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.