Zuzia rzeczywiście weszła do ogrodu.
— Przyszłam cię odwiedzić Asiu.
— To świetnie. Miałaś doskonałą myśl.
Zuzia jednak spostrzegła odrazu, że jej przyjście nie było tak bardzo radosne dla Asi i Tomka.. Zwłaszcza dla Tomka, który pośpiesznie zamknął, trzymany w ręku bruljon.
— A co wy tu robicie? — zapytała Zuzia.
— Nic.
— Jakto nic. Tomek coś rysował.
— Tak, takie sobie bazgroty.
— A co to za sukienka?
— Reperuję ją.
— Przecież ją prujesz, a nie reperujesz.
— Tak, bo już na nic.
— Zdaje mi się, że jestem zbyteczna — powiedziała Zuzia z miną pełną godności.
— Ależ nic podobnego — zapewniła ją Asia.
— Widzę przecież, że coś ukrywacie przedemną.
— Więc tak, Tomek ma jakąś tajemnicę.
— A widzisz.
— To bardzo ładnie Tomku, przez tyle miesięcy siedziałeś ze mną na jednej ławce i mówiłeś mi wszystko. A teraz zaledwie Asia przyjechała, jeszcze
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.