dnak, że jest to zupełnie niemożliwe. Skrzywił się z bólu.
— Co się stało?
— Zdaje mi się, że coś sobie zrobiłem w nogę, o nie mogę nią zupełnie ruszyć.
— Słuchajcie, on mdleje, zobaczcie, jaki się zrobił blady — krzyknęła Zuzia.
— Przynieście trochę wody.
Lecz wody nie było nigdzie w pobliżu.
— Ja mam ze sobą flaszkę herbaty — zaofiarował się jeden z uczni.
— Dobrze, daj herbatę.
Polewano przeto bohaterowi nieudanego lotu twarz zimną herbatą, co miało ten skutek, że Tomek po chwili otworzył oczy.
— Co się stało? Zemdlałem? Doprawdy? Zdaje mi się, że złamałem nogę.
— Masz się z czego cieszyć.
Zebrana gromadka straciła mocno humor. Zwłaszcza starsze dzieci czuły, że nie powinny były dopuścić do skakania.
— Musimy go wziąć na ręce i zanieść do domu.
Z wielkim trudem wpakowano Tomka na ręce silniejszych kolegów i orszak ruszył, w dużo gorszym humorze, niż przybył. Jeden tylko Tomek nie mar-
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.