twił się jakoś. Fakt złamania jak sądził nogi pozwalał zapomnieć o niepowodzeniu jakiego doznał podczas latania.
— Ale jesteś ciężki Tomku!
— Zanieście mnie tylko do rogu głównej ulicy. Potem sprobuję iść sam, bo mama się przelęknie.
Pójście samemu okazało się jednak zupełnie niemożliwe. Wobec tego zaniesiono Tomka nie do domu, a do apteki, uprzedzając przedtem możliwie jaknajostrożniej jego ojca. Po chwili chłopiec znajdował się już u siebie w łóżku, a wezwany lekarz nastawiał mu nogę, która okazała się nie złamaną, a zwichniętą.
Tegoż dnia, Asia po długim namyśle, zabrała się do pisania listu:
— Kochany Janku!
— Spędzam tu czas jak ci już pisałam bardzo przyjemnie. Jest mi tylko tęskno za Wami. Wuj opiekuje się mną bardzo troskliwie, a po za tem poznałam wiele dzieci i z niektóremi się przyjaźnię.
Ten Tomek o którym ci już pisałam i któremu przysłałeś swój podpis, zwichnął dzisiaj nogę. Piszę Ci o tem bo stało się to podczas „lotu“. Widzisz Tomek wpadł na pomysł aby skonstruować skrzydła własnego wynalazku i chciał przy ich pomocy potrunąć. Nie wiem czy wierzył w to, że mu się uda, czy też to
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.