zwichniętej nogi, miał jeszcze porządnie skaleczone plecy i cały był obolały. Na ścianie, nad łóżkiem — wisiały nieszczęsne, czerwone skrzydła.
— Wiesz, dostałam dziś list od Janka.
— O!
— Pisze o tobie!
— O mnie? Nie wierzę ci.
— Naprawdę.
— Przecież on mnie nie zna.
— Już ja cię przedstawiłam.
— Wyobrażam sobie — stęknął Tomek.
— Napisałam mu wszystko.
— I o tej ostatniej historji?
— Też. Zwłaszcza nawet.
— To bardzo nieładnie z twojej strony.
— A, więc sam przyznajesz teraz, że to była głupia dziecinada.
— Możesz to nazywać jak chcesz, powiedz mi lepiej co twój brat pisze.
— Nigdy nie zgadniesz. Pisze, że przyjedzie tu niedługo.
— O jakże się cieszę!
I Tomek zapominając o swej chorej nodze fiknął kozła pod kołdrą.
— Pokaż mi ten list Asiu, błagam cię.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.