— Nie przyjechałem samolotem, przyjechałem pociągiem.
— O, jaka szkoda!
— Czyś chciała ze mną pofrunąć?
— Ja też, ale zwłaszcza Tomek.
— Ach prawda zapomniałem o tym twoim Tomku. Gdzież on jest?
— O tam, widzisz zbiera moje książki.
Tomek ukończył właśnie czynność zbierania książek.
— Asiu — zaczął przemowę, z wyrzutem.
W tej chwili jednak zauważył, że Asia znajduje się w objęciu obcego, wysokiego pana. Trzeba przyznać, że widok tego pana wywarł na Tomku niemniejsze wrażenie niż na Asi, i objawiło się ono w ten sam mniej więcej sposób. Tomek bowiem szepnął:
— Ach, to Jan Mirski.
i teczka z książkami Asi wysunęła mu się z ręki rozsypując po raz drugi.
— Już dziś, będę chyba przez cały dzień zbierał te książki — wymamrotał Tomek nachylając się niezręcznie. W zbieraniu przeszkodził mu głos Asi:
— Tomku, mój brat przyjechał.
Tomek podniósł do góry zaczerwienioną twarz.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.