— Strasznie się cieszę, proszę pana — mówił — zawsze marzyłem o tem aby poznać lotnika, a cóż dopiero takiego jak pan
— Ale słyszałem, że masz zamiar zostać moim kolegą — zapytał Janek
— I zostanę, z całą pewnością — potwierdził Tomek.
— Ach Janku nie mogę wcale uwierzyć, że to ty.
— Czyżbym się tak zmienił?
— Nie, ale nie myślałam, że przyjedziesz tak prędko.
— Pisałem ci przecież.
— Ale myślałam, że to będzie za kilka tygodni dopiero.
— Czy to prawda, proszę pana, że pan ma zamiar przelecieć ocean?
— Zamiar to mam.
— I poleci pan? — pytał Tomek ciekawie.
— A co, chciałbyś może polecieć ze mną?
Tomek westchnął tylko, lecz westchnienie to było zupełnie wystarczająco wymowne.
— Ach, i jakbym chciał! — powiedział dopiero po chwili.
— A co, Janku, lecisz naprawdę? — zapytała trochę zaniepokojona Asia.
Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.