Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

snu uśmiechające się do niej dziewczynki i pierwsza przy ich obudzeniu się zbierała ich pocałunki i ich dziecięce miłosne słowa.
Przez cztery lata sieroty miały matkę, pocieszycielkę; ich serca rozwijały się, jak kwiat rozwija się na słońcu. Słońcem na sali sierot było spojrzenie i słodki głos siostry Rozalii.
Na siostrę Rozalię zstępowało powoli ukojenie. Zawdzięczała je jedynie Matce Boskiej, która pozwalała jej kochać dzieci. Tak, Pani Świata uśmiechała się dobrotliwie, gdy siostra spowiadała się ze swej zbytniej miłości do istot ziemskich. O, to nie migotliwość lampy sprawiła, że pewnego dnia siostra ujrzała poruszające się usta Pani Niebieskiej! Usłyszała też cichym szeptem wyrzeczone słowa:
— Miłuj, siostro, miłuj w Chrystusie! Miłowania nigdy za wiele!
I siostra miłowała i ciągnęła coraz bardziej serca dzieci do siebie.
— Tak dzieci mogą kochać tylko świętą! — powiedziała siostra Felicya.
W klasztorze coraz bardziej ustalało się przekonanie, że zgromadzenie Benedyktynek miało świętą w swem gronie. Tylko święta była w stanie tak wiele pracować, umartwiając ciało i nie dając mu dostatecznego spoczynku.
Tylko święta mogła wzbudzić taką cześć i taką miłość we wszystkich i przez sześć lat nie budzić w nikim zawiści.
Dwudziestego pierwszego marca, na świętego Benedykta bywał zawsze w kościele Benedyktynek wielki odpust. Zjeżdżało się dużo księży z okolicy, dużo obywatelstwa, przychodziło wiele kompanii, celebro-