ci nazywały go „Ksiądz Bonuś“ i byłyby za nim w ogień poszły.
Ksiądz Bonawentura zaczął kazanie od zaznaczenia, że trzeba łaski Bożej, żeby między słuchaczami a kaznodzieją wytworzyć się mogła ta nić, po której słowa spływają prosto do serc i tam poruszają te struny, których mówiący chciał dotknąć.
„Więc łaski Bożej nam potrzeba, dzieci moje, żebyście odczuły, jak pragnę dla was udoskonalenia i zbawienia, a jak się brzydzę grzechem, który bezustannie podsuwa wam szatan. Mamy wkoło tronu Bożego Świętych Pańskich, którzy za nas, niegodnych, wstawiać się gotowi. Prośmy ich więc, a szczególniej św. Benedykta i św. Bernarda, żeby nam wyjednali u Pana Jezusa łaskę, bez której ja nie potrafię przemówić do was, jakbym pragnął, a wy nie potraficie wysłuchać słów moich jak należy. Na tę intencyę zmówmy trzy razy „Ojcze nasz“, trzy razy „Zdrowaś Marya“ i trzy razy „Chwała Ojcu i Synowi“...
Siostra Rozalia, dając przykład dzieciom, padła na kolana, a za nią padła cała gromadka. Półgłosem odmawiano modlitwę, z czego powstał chór dziecięcego szczebiotu. Obok siostry Rozalii ukląkł pielgrzym wsparty na grubym kosturze. Jego męski głos, dźwięczny jak dzwon, ozwał się przy jej uchu:
— Ratuj mię, bo ginę!... To twój obowiązek, wiernej żony!... Zosiu, pamiętasz, jakeśmy się kochali?.. Ratuj mię! Jam zbrodniarz, ale to szatan mię opętał! On mi rozum odebrał, on moją ręką kierował! A teraz przez ciebie tylko może mi przyjść skrucha, żal, pokuta! Nie opuszczaj mię! Od ciebie dusza moja pragnie podpory, ratunku! Zosiu, dziś w nocy będę tu przy bocznych drzwiach kościoła.
Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.