Strona:Zofia Rogoszówna - Jak to było w Krakowie.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

przystroiła ją matusia
w kwiecisty fartuszek:
— Nieś-że Maryś, do Krakowa
ten jagód dzbanuszek.

Idzie Maryś w słonku złotym,
słucha śpiewu ptaków,
serce drży jej od radości,
że zobaczy Kraków.

Kraków! Toż wie każdy o tym,
czy stary, czy dziecię —
że najmilsze to jest miasto
na calutkim świecie.