Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/103

Ta strona została przepisana.

Gdy się spuścili na halę, sir Edward postał górala do szałasów z zapytaniem o profesora, ale go tam nie widziano. Malarz odezwał się, że należało się tego spodziewać, bo gdyby się tam znajdował, dojrzanoby go gołem okiem z Bystrej, zkąd halę widać jak na dłoni. Nie tracąc czasu, ruszono dalej ku lasowi Ornaku. Górale zaczęli hukać, nawołując, czy profesor się nie odezwie, ale echo tylko odpowiadało. Weszli w las hukając ciągle. Nagle rozstąpiły się drzewa i znaleźli się nad stawem, który powinien czarnym się nazywać, tak ciemnemi są jego wody, tak ponure otoczenie z wyniosłych, posępnych jodeł.
Pływało po nim kilka dzikich kaczek i te za zbliżeniem się turystów, wzleciały w powietrze. Malarz żałował, że nie miał z sobą strzelby: przydałoby się świeże pieczyste na kolacyę.
Zaczął się uważnie dokoła rozglądać, ale na razie nikogo nie dostrzegł; tylko nieco dalej między nadbrzeżnemi kamieniami zobaczył porzucony kapelusz, laskę i rysujący się na ziemi wydłużony cień człowieka. Człowiek ten pochylony, zdawał się upatrywać czegoś na brzegu stawu.
— A, do licha! — zawołał gdzież się pan podziewasz! Myśleliśmy już, żeś zabłądził.
— Czy pan co zgubiłeś? — zapytał sir Edward.
Profesor zaklął.
A niechże was, moi panowie! Spłoszyliście mi śliczną Traszkę alpejską, Triton alpestris. Patrzyłem na nią, jak wyszła z wody, a teraz schowała się gdzieś, między kamienie. Tak długo na nią czatowałem, i na nic cały trud...!
— Jakże ta dama wygląda, skoro pan nazywasz ją śliczną? — zapytał Witold.
— Niebieskawa, w ciemne punkciki, mój panie — odrzekł zadąsany — skóra chropowata.
— Bywają popielate i brunatne — wtrącił doktór.
— Ależ wyraźnie mówię, że ta była niebieskawa — upierał się profesor, mocno zirytowany. — Nazwałeś ją pan damą bardzo nietrafnie — dodał, zwracając się do malarza. — Gdybyś widział jak pływała w wodzie lekko i zwinnie, cofnąłbyś to wyrażenie. Żadna dama nie posiada tyle wdzięku!
Podniósł się niechętnie i zaczął szukać swoich okularów, które spadły mu, gdy siedział pochylony. Włosy miał w nieładzie, a krawat zwyczajem swoim na bok przekręcony.