Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/109

Ta strona została przepisana.
VII.
SKARBY TATRZAŃSKIE.

„Nietylko mędrzec zaziera w głąb naszą,
Zajrzał i górnik o lampie znikomej.“
Deotyma. Góry.

Turyści znużeni długą drogą, usiedli — a sir Edward, interesujący się coraz więcej otaczającą go przyrodą, wydobył cygarnicę i poczęstowawszy towarzyszy, zadał doktorowi pytanie, czy Tatry bogate są w kruszce i minerały.
— Nie — odrzekł tenże po pewnym namyśle. — Górale mieli niegdyś bardzo przesadne wyobrażenie o bogactwach swych gór, ale były to fantastyczne rojenia na niczem nie oparte. W rzeczywistości zasoby te są bardzo skromne: jest żelazo, miedź, ale w ilościach nie opłacających kosztów wydobywania. Najobfitsze kopalnie rudy żelaznej były pod kopą Magory, pod Tomanową polską i pod Świstową w dolinie Jaworowej. Obecnie wszystkie są zarzucone.
— Fantastyczne rojenia górali datują się od czasu, gdy tu była kopalnia złota — przerwał Witold.
— Co? złoto nawet jest — zapytał baronet ze zdziwieniem.
— Jest, ale także nie opłaci się go dobywać.
— I gdzież to?
— W kilku miejscach, a mianowicie tutaj, w dolinie Kościeliskiej.