Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/114

Ta strona została przepisana.

— Piękny to istotnie metal i szlachetny — powiedział Warburton — więc ubiegają się za nim wszyscy, zarówno ludy pierwotne, jak i cywilizowane. Jeden ze znanych mi przyrodników, Józef Şioma, w taki sposób tłomaczy kult złota u dzikich: Zauważyli oni, że wszystko co ich otacza, ulega zmianom: wiekowe drzewa próchnieją i walą się; głazy się kruszą; rzeki zmieniają bieg lub wysychają; ludzie i zwierzęta z wiekiem niedołężnieją i umierają... tylko kula słoneczna na sklepieniu niebios i złoty, pięknie błyszczący kruszec na ziemi, nie podlegają zmianie. Te dwie rzeczy jedynie posiadają wszystkie cechy wieczności... Dlatego u wszystkich ludów dzikich spotykamy kult słońca i złote ozdoby.
Witold trącił Jakóba i szepnął:
— Oto człowiek, który ukochał złoto po nad wszystko!
— A potem niem pogardził — rzekł równie cicho doktór i zamyślił się.
— Kto wie, czy nie wzgardzi z czasem i różami, wśród których płynęło mu dotąd życie. Zbyt wielka ilość kwiatów, zatruwa organizm, a on czyni na mnie wrażenie człowieka, któremu chwilami tchu brakuje.
Jakób nic nie odpowiedział — a widząc na siebie zwrócone oczy Warburtona, rzekł:
— Nie skończyłem jeszcze wyliczać wszystkich osobliwości tych gór. Jest podobno w okolicy Zielonego stawu podziwienia godna jama: górale utrzymują, że po wrzuceniu do niej kamienia, wydobywają się ztamtąd dymy i mgły, a potem następuje burza tak straszna, że od niej drżą wszystkie turnie.
— Ze słów pańskich wygląda to na jakiś przybytek czarów, ale naturalnie nikt nigdy owych dymów nie widział?
— Ja widziałem, sir — odezwał się malarz, słuchający dotąd w milczeniu.
— Pan! — zawołali wszyscy jednogłośnie, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
— Tak, tylko zachodzi różnica co do miejscowości. Ja widziałem ów dziw przyrody w zachodnio-południowej stronie Kesmarku, przy wiosce Żdżar.
— Ten Żdżar, to istotnie jakaś zaczarowana miejscowość — powiedział Warburton — skoro dokoła niej znajdują się skarby i dzieją się rzeczy nadzwyczajne.
— Żdżar po węgiersku znaczy jutrzenka — objaśnił Witold. — Jest tam góra zwana Magorą; w Tatrach nazwa ta często się powtarza: otóż u stóp tej góry znajduje się w skale wielka i głęboka jama, z której wnętrza wybucha czasem słup gazów, do mgły podobnych. Wiedzie do niej głęboki loch. Jest to prostopadła komnata, piętnaście sążni wysoka, zawsze prawie mglistą parą napełniona, w której o kil-