Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/133

Ta strona została przepisana.

— To i na cóż nam wyliczacie gospody, które nie zdały się na nic? A pan co na to mówisz, panie profesorze?
— Wszystko mi jedno, gdzie będę nocował — odrzekł Strand, który dotąd darować nie mógł malarzowi, że mu spłoszył traszkę.
Na to odezwał się przewodnik.
— Jest tu bliziutko za potokiem Raptawica, a w niej groty, co je odkrył pan Pawlikowski.
— Czy ta wielka turnia na prawo, gdzie są Dudowe kominy? — zapytał doktór.
— Tak, panie. Są tam obszerne komory i okna dwa, jedno wychodzi na dolinę, a drugie na zbocze. Iść trzeba pod górę, po piargu[1]; wejście łatwe, ale pod granią[2] trzeba będzie pochodnią przyświecić.
— Nie mógł to Sabała od tego zacząć — mruknął doktór — tylko nam czas zmitrężył wyliczaniem swych gospód!


  1. Usypisko z drobnych ruchomych kamieni.
  2. Krawędź.