Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/135

Ta strona została przepisana.

ale przewodnik minął ją i zatrzymał się dopiero o kilkanaście kroków dalej.
Tutaj byli już u celu mozolnej i niezbyt bezpiecznej wędrówki. Przewodnik podniósł pochodnię wysoko do góry, i oświetliwszy otwór do groty i tuż przy otworze okno, cisnął ją na ziemię i zagasił nogami ogień — a za jego przykładem inni uczynili to samo ze swojemi pochodniami. Zapanowała zupełna ciemność i cisza, bo prowadzeni nie rozumieli co to znaczy, i myśl o zasadzce przeleciała Anglikom przez głowę. Ale dał się słyszeć trzask pocieranej zapałki. Przewodnik zapalił świecę stearynową, którą wyjął z kieszeni i jął pierwszy na dół zstępować. Na zapytanie, dla czego tak uczynił, skoro pochodnia lepiej oświeciłaby podziemie, odpowiedział, że dym pochodni smoli kamienne mleko i białe ulice w grotach na czarne zamienia.
Wejście było prawie ciasne, a pierwsza część groty nizka, ale dalej jama rozszerzała się i przedłużała, kończąc oknem którego dolny otwór dotykał poziomu. Była to obszerna komnata, dwadzieścia kilka metrów długa, a za nią ciągnął się cały szereg mniejszych i większych.
— No, tu im będzie przestronno — powiedział przewodnik, stanąwszy na środku i usiłując całość oświecić, ale drobny migocący płomyczek świecy nie mógł tego dokazać. Witold wpadł na myśl, żeby zapaloną pochodnię zatknąć w szczelinę skały na wprost bocznego okna, a światło jak z latarni, ztamtąd do środka płynąć będzie — i uznano że pomysł jest dobry. Wnętrze jaskini otrzymało rembrantowskie oświetlenie — większa część jednak pozostać musiała w cieniu.
— Gospodę mamy obszerną — rzekł Jakób, rozglądając się — komnat w niej tyle, że każdy z nas mógłby mieć oddzielnie sypialnię, jadalnię, gabinet do pracy, nawet dobrze poszukawszy, znalazłaby się może i sala balowa. Ale zimno wieje ze ścian i korytarzy, i może lepiej byłoby przeprowadzić się do Krakowa. Jakie jest zdanie waszej Miłości? Czy nie obawiasz się, sir, przeziębienia? Czuję wilgoć i słyszę krople wody, sączącej się ze sklepienia.
— Jeżeli panowie chcecie się ztąd wyprowadzić, nie będę się temu sprzeciwiał — odpowiedział — ale jeżeli mówiąc to, moją tylko osobę macie na względzie, zapewniam was, że możemy śmiało nocować w tym podziemnym pałacu. Reumatyzmu nie znam, płuca mam mocne i jestem zahartowany na zmiany temperatury. W dzieciństwie — dodał, zawahawszy się — długie lata spędziłem w zimnym klimacie, a klimat Anglii także do łagodnych nie należy. Może dla was tu jest za zimno, zwłaszcza że macie z sobą dziecko. Nie chcę brać odpowiedzialności za jego zdrowie.
Wyraz „dziecko“ — głęboko dotknął Henryka. Uważał się już za