Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/150

Ta strona została przepisana.

suwając się po za wyszczerbionemi turniami, rzucała podłużne smugi. Chłopiec zobaczył rudą sierść, wypukłą głowę i dwoje błyszczących oczu. Poznał go: był to niedźwiedź!
Stał i węszył. Chłopcu jak błyskawica przebiegło przez głowę pytanie, czy przebudzić śpiących, czy dać pokój. Spojrzał na kamień leżący przy oknie i dał pokój.
— Dowiodę, że jestem mężczyzną — rzekł do siebie, czując odwagę wstępującą weń na myśl, że bezpieczeństwo wszystkich w tej chwili zależy od jego przytomności umysłu, a także bezpieczeństwo tego, który go nazwał dzieckiem. A może też niedźwiedź tu nie wejdzie! Po co przelewać krew bez potrzeby? Sabała powiedział przecie: „On je grzecny, bo je tchórz.“
Niedźwiedź stał, jakby się wahał, wreszcie posunął się ku oknu.
Ale Henryk nie czekał tego: położył się na ziemi, obie ręce wsparł na kamieniu, a stopami zarył się w ziemię i pchał. Kamień ani drgnął. Pot kroplisty wystąpił na czoło chłopca: wstrzymał oddech i wyprężył się: kamień się poruszył i zakołysał na krawędzi okna. Jeszcze jeden wysiłek — i zniknął w otworze. Straszny ryk rozległ się w uśpionej dolinie, a z nim razem huk staczającego się w przepaść i obijającego o występy skalne kamienia.
Śpiący zerwali się na równe nogi, a baronet najpierwszy zdołał wydobyć zapałkę i oświeciwszy wnętrze groty, zobaczył przy oknie Henryka bladego jak ściana, który wyszeptał:
— Niedźwiedź!
Teraz Anglik spostrzegł brak wielkiego kamienia przy oknie i domyślił się wszystkiego. Nikt tego zrobić mógł, tylko ten chłopiec, którego uważał za dziecko, bo wszyscy inni spali. Ale jakim cudem dziecko zdołało dźwignąć taki ciężar? Sięgnął po stoczek, ale stoczka nie było, zapalił więc drugą zapałkę. Tymczasem górale zbiegali już na dół z pochodniami. Przy ich świetle widać było z góry zwierzę rozciągnięte na piargu, poruszające łapami w śmiertelnych konwulsyach i Sabałę, pochylonego nad nim z nożem w ręku.
Malarz, doktór i Walter, narzuciwszy prędko wierzchnie ubranie zeszli także zaciekawieni i mocno poruszeni. Za nimi, owinięty w derkę,