Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/18

Ta strona została przepisana.

Znaleźć tu można dzikiego Indyanina z opaloną od słońca twarzą, jak ten oto stryk[1] gazdy, obierający grule, jakby wprost z puszczy amerykańskiej przybyły; brak mu tylko dyademu z piór na głowie — i wspaniałe, dumne postacie z delikatnie wyrzeźbionemi rysami, którychby niejeden lord pozazdrościł. Są twarze Rzymian z wydatnie zarysowanym kątem brody i twarze otwarte, czysto słowiańskie, szczere, polskich wieśniaków. Są twarze mędrców, twarze ascetów, i tęskne twarze orłów z sennemi oczyma, jak naprzykład rodzimy geniusz tatrzański, Sabała. Co za kopalnia dla etnografa! jaka zagadka do rozwiązania!
— Nietylko dla etnografa, ale dla lingwisty — odezwał się blondyn. — Tu ludzie mówią piękną gwarą, przypominającą starą polszczyznę Mikołaja Reja. Język to oryginalny, jakby siekany. Doktor Matlakowski, który się w góralszczyźnie tutejszej rozmiłował i wydał piękne dzieło o „Budownictwie na Podhalu“, utrzymuje, że wartoby sfonografować te zwroty nieznane, tę ciętość żywą i obrazową, te oryginalne zaimki i przysłówki, to akcentowanie nie do naśladowania, tak zgodne z duchem treści, zanim zaginą i utracą swą czystość pod wpływem gości przywożących tu język więcej wyrobiony, ale zakażony obfitością cudzoziemskich wyrażeń. Tylko dzięki odosobnieniu od świata murem wzniesionym przez naturę, zachował tu w czystości ten stary złotego wieku język, w którym pozostały ślady dawnych słowiańskich pierwosłów. I doprawdy, gdyby nasz język literacki tak dziś zakażony francuszczyzną, niemczyzną i wszelkiemi kosmopolitycznemi śmieciami, zasilono czystem źródłem górskiem, piśmiennictwo zyskałoby na tem! Uwagę tę wypowiedział już Seweryn Goszczyński gdy w r. 1832 Tatry zwiedzał.
Brunet roześmiał się.
— Ho, ho! — zawołał — co za zapał! Idziesz pan trochę zadaleko. Gaździno, prosimy jeszcze herbaty!
Gospodyni powtórnie napełniła szklanki: a widząc, że blondyn wyjął z torby kromkę chleba i zabierał się do krajania jej, postawiła przed nim masło na talerzu, mówiąc:
— Dziś narobione i dobre, co cud, tylo co nie udeptane[2], Jedzcież prosem was bars piknie.
Brunet spojrzał wymownie na swego towarzysza, mówiąc:

  1. Stryj.
  2. Nieułożone.