Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/181

Ta strona została przepisana.

temi samemi, które topią Pomorze i Wenecyę i budzą ciche legendy o zatopionych miastach.
— Jakież mogły być przyczyny tych zmian tak nadzwyczajnych, panie?
— Przyczyny te nieznane nam są dokładnie, a kto wie, czy nie spowodowane były przez zmianę położenia osi ziemskiej — dodał Strand.
— Woda stała się narzędziem zguby — mówił Jakób dalej: — rozpoczęło się bezlitosne heblowanie i ścieranie. Woda była olbrzymim, po widnokręgi sięgającym nożem, którego powierzchnią było stalowo sine morze, a ostrzem, pianą ząbkowana nadbrzeżna linia. Klinga ta straszliwa a potężna, niby tajemniczemu fatum posłuszna, wciskała się coraz bardziej, coraz głębiej w Pratatry, ścieląc za sobą na wygładzonej równinie, piasek, zwir i gruz. Jak Atlantyk liże skaliste brzegi Bretanii, a Adryatyk liguryjskie ściany, lub brzegi Sorento, tak Tatry lizała fala.
— A więc potop.
— Tak. Potop zgładził Tatry, a morze chwilowo syte, zaległo widnokrąg na długie szeregi niezliczonych milionów lat.
— Ten pański przyjaciel, to poeta — odezwał się Warburton, gdy Jakób umilkł. — Obrazy maluje z siłą Dantejską. Nie jest to zwykła baśń, ale tragedya w wielkim stylu!
— Czy już skończona? — zapytał Walter.
— Ależ nie! — zawołał Warburton. — Zgładziłeś pan Tatry, musisz je wznieść na nowo.
— Skończyłem pierwszą część — powiedział Jakób.
— To dobrze: zapal pan nowe cygaro i rozpocznij budowanie.
— Słuchamy — rzekł Witold, rysując w notatniku.
— Wieki trwały i Tatry powstały z prochu Pratatr przez potop zgładzonych. Długo morze kołowało się nad zalanym lądem, składając na dnie potężnych rozmiarów osady. Najprzód były to wyspy bez śladu skał, porosłe zwrotnikową roślinnością, podobną do tej jaka została potopem zniszczona. Aż dnia jednego, siły wnętrza ziemi, gorotwórcze moce, wypiętrzać zaczęły osady złożone na dnie.
— Wiele byłoby o tem mówić — mruknął Strand. — Utrzymywano dotąd, że góry wypchnięte zostały z wnętrza ziemi siłą wulkanów, a teraz są tacy, co to podają w wątpliwość i utrzymują, że góry są wynikiem kurczenia się powierzchni ziemi, na podobieństwo skórki na wysychającem jabłku. I czy panowie myślicie, że ja wierzę tej hypotezie, mającej wszelkie pozory prawdopodobieństwa?
Wzruszył ramionami.
— Teorye naukowe podlegają niestety modzie, jak stroje u niewiast!