Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/19

Ta strona została przepisana.

— Mnie tam nie zachwyca bynajmniej ta gwara: a jeżeli proza naszego języka literackiego przełknęłaby go jako tako, to poezya byłaby w niemałym kłopocie, jak z nim sobie poradzić.
— O! — zawołał blondyn — poezya już go brała pod swe rzeźbiarskie dłuto, i okazał się równie podatnym, jak wdzięcznym. Próbował tego młody poeta, Kazimierz Tetmajer.
— Doprawdy? cóż on takiego napisał?
— List Hanusi.
— List Hanusi? hm, ciekawym. Do kogoż to ona pisze?
— Nie jest tam powiedziane, ale domyślam się że do męża, który gdzieś powędrował w dalekie strony za zarobkiem. Posłuchaj pan tylko:

„Kochany Jerzy mój! Pisę tu ztela[1]
Ten list do tobie[2], a pisęcy płacę.
Świat mi caluśki nic nie uwesela,
Kie w lesie pasę, wnet krowy potracę,
Bo syćko myślę, kielo[3] nas ozdziela
Kraju, i cy cię tyz jesce zobacę?
Kiebyś ty wiedział, jakoś mię osmucił,
Mój złociusieńki, tobyś się haw[4] wrócił.

Kie na odwiecerz przed chałupom stanę,
Pojrzę jak słonko za wirchy[5] się kryje,
Wspomnę, jak my se pod tom samom ścianom
Siedzieli: żal mię mało nie zabije,
A serce moje jakoby pijane
Tłuce się w piersiach. Tęca wodę pije
Z rzeki, ale tych łez wypić nie musi[6]
Co ocy twojej wypłacom Hanusi.

Głowa mię boli, serdecka nie cuję,
Łzy ino syćko z ocu mi sie lejom,
Nik tego niewi, za kim ja banuje[7],
Ale sie ludzie nascy[8] ze mnie śmiejom.
Zal mie za tobom wciągle w serce kłuje,
I nie wiem ka sie me ocy podziejom
Od tych łez. Widzi się co mnie powiezom
Wnetki hań w trumnie, ka ojcowie lezom.


  1. Ztąd.
  2. Do ciebie.
  3. Ile.
  4. Tu.
  5. Szczyty.
  6. Nie zdoła.
  7. Tęsknię.
  8. Nasi.