Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/196

Ta strona została przepisana.

— Bardzo dogodny do obozowania — dodał baronet. — Gdybym miał z sobą namiot, chętniebym tu zanocował, bo przepyszna ztąd rozciąga się panorama. Ale bez namiotu nocować niepodobna, bo zabardzo bylibyśmy wystawieni na wiatr.
— A gdyby przyszedł wicher halny, toby nas zmiótł jak lawinę po zboczach Gewontu, bo przychodzi zawsze z Południa.
— Słyszałem o tym wichrze — powiedział sir Edward: — czy istotnie taki straszny?
— Kto go nie spotkał, nie może mieć o nim wyobrażenia — dodał Witold.
— Dla czego Wierchy te nazywają się Czerwone?
— Przyczyną tej nazwy są trawy porastające szczyty, i czerwieniące się w miarę postępowania lata.
Gdy baronet mówił o noclegu, przyjaciele porozumieli się oczyma, które mówiły: A to niespożyty starzec! Przeszedł Kraków, co w jego wieku równa się przejściu Alp przez Napoleona i nie tęskni do wygodnego łóżka!
Z miejsca na którem obozowali, najpierw od wschodu wpada w oczy imponujący szczyt owego złotodajnego Krywania, który rozpoczyna szereg dziko potarganych grzbietów Wysokich Tatr. Przewodnik nazywał po kolei wszystkie szczyty i pokazawszy długą i śnieżystą smugę obok Mięguszowieckiego Wierchu, rzekł:
— Tam są Rysy, a pod niemi Morskie Oko.
— A nad niemi piętrzy się Gałruch, król Tatr — dodał doktór — zkąd widzieć można czterdzieści stawów i powtórzyć wiersz Deotymy:

„Gra w pozłocie zielonawej
Roztoczony wachlarz gór;
Błękitnieją na nim stawy,
Niby oczy pawich piór.“

— A oto Murań i Hawrań z Kobylim Wierchem, w którym są groty Bialskie — dodał profesor.
— Te, o których pan Jakób mówił, że w nich są takie cuda — rzekł Henryk. — Ale skąd pan to wie, skoro pan tu jest pierwszy raz?
— Rozpatrzyłem się na mapie, żeby się módz oryentować, w razie gdybym się zbłąkał.
— Jacy ci uczeni są przewidujący! — żartował Witold.
— A tu Świnica — mówił dalej przewodnik z wyciagniętem ramieniem ku górom — i potargane grzbiety Granatów; z poza nich wyziera Lodowy szczyt.