Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/206

Ta strona została przepisana.

Słońce zachodzące barwiło szczyty na wszystkie odcienia fijoletu, bramując ich zarysy złotem, a w rozpylonej mgle wodospadu i jego kryształach, grało siedm kolorów. Każda kropla wydawała oddzielny blask łamiącego się światła, a wszystkie razem układały się w tęczę.
— Witaliśmy dzień pod trzema łukami tęcz, i żegnamy go tęczą kładącą się u stóp naszych — przemówił baronet; — spędziliśmy razem dwa piękne dni i dzięki panom dowiedziałem się niejednej rzeczy, której istnienia nie przeczuwałem, i zobaczyłem niejednę piękność, którejbym sam był nie dojrzał. Nie znalazłem wprawdzie róży bez kolców, ale mam nadzieję, że ją jeszcze spotkam na mej drodze. Dobrze nam było razem i spodziewam się, że się jeszcze spotkamy. A teraz wracajmy, bo czas na czas; chciałbym być w domu przed nocą.
Wozy czekały w Kuźnicach i tam nastąpiło rozstanie.
Powrót Henryka do Za kopanego był prawdziwym wjazdem tryumfalnym. Jechał wprawdzie skromnie na wózku wraz z malarzem i doktorem, ale wyprzedził go wóz przybrany jedliną, z niedźwiedziem, którego skórę juhasom przyszło na myśl wypchać sianem i zaszyć, aby udawał żywego. Niedźwiedziowi temu zlatywali się wszyscy przypatrywać, a sława młodego bohatera rozbrzmiewała w całem Zakopanem.
Z nic nie znaczącej osoby, urosł nagle na osobistość rozgłośną, a ślimak nawet puszczając poważnie dym z fajeczki, wyraził się o nim, że wart być zbójnikiem. Przygody Henryka w Dolinie Kościeliskiej przechodząc z ust do ust, urosły do tak potężnych rozmiarów, i tak przeobrażone do niego wracały, że sam ich nie poznawał. Babunia Kasia dumną była ze swego wnuka; siadła zaraz pisać list do ojca i nie pominęła szczegółu o przyjaźni z angielskim magnatem — a Marysia która bardzo kochała braciszka, zapomniała na całą godzinę o swoich królikach. Ściskała go, całowała i mówiła, że jest