Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/214

Ta strona została przepisana.

że lubi zabardzo wygodne życie, osłabiające ducha i ciało. W końcu dodał, że to nie jego jest winą.
— A a!
— Zapytał mnie wreszcie, co Dawid zrobiłby, znalazłszy się na miejscu owego Polaka, w cztery oczy z niedźwiedziem.
— A pan co odpowiedziałeś?
— Nie odpowiedziałem wcale: milczałem, ale on dodał, że Davy najpewniej schowałby się w najciaśniejszy kąt.
Lady Chester tak gwałtownie szarpnęła kołeczkiem, że aż nić się zerwała.
— O tak! — zawołała — sir Edward nie lubi mojego syna, i zawsze sobie coś do niego upatrzy; zawsze go łaje, więc chłopiec na sam jego widok traci wszelką śmiałość i przytomność umysłu! W obecności dziadka jest niezgrabny i wydaje się jak najgorzej. Baronet nie chce zrozumieć, że Davy jest bardzo wątły, że go trzeba oszczędzać! Mój drogi, biedny chłopczyna! Czy pan uważasz, jaki on mizerny?
Walter miał dobre serce. Odczuwszy boleść w głosie kobiety, zmiękł.
— Milady — rzekł — chciej mi pani wierzyć, że gdy by Davy mniej był oszczędzany, byłby silniejszy i zdrowszy. Tego samego zdania jest młody doktór polski, w którego towarzystwie odbyliśmy wycieczkę. Niech mu pani każe rano wstawać i dużo chodzić, a nabierze apetytu, lepszej cery i pozbędzie się ociężałości. Ja to już pani oddawna powtarzam, i baronet jest tego samego zdania. Sir Warburton projektuje kilkodniową wycieczkę w góry. Jeżeli zechce zabrać Dawida, niech mu się pani nie sprzeciwia, dla dobra syna!
Lady Chester słuchała tych słów w zamyśleniu: ważyła w głowie różne za i przeciw. Widocznem było, że myśl jej pracowała i że pragnęła coś zrobić w duchu życzeń baroneta; trudno jej było jednak rozstać się z dotychczasowemi pojęciami. Fanny zaś pochylając się nieco w stronę Waltera, spytała z cicha:
— Czy nie znaleźliście panowie przypadkiem w grocie mojej wstążki?
— Wstążki pani? — zapytał zdziwiony młodzieniec — alboż panie zwiedzałyście grotę Błędną, czyli Mylną?
— Dla milady nie przedstawiało to żadnego interesu, więc pozostała w schronisku, ale ja sama zwiedziłam ją z przewodnikiem, i nie wiem gdzie zgubiłam moją wstążkę błękitną.
— Czy ta, którą pani miała wczoraj związaną pod szyją?
— Ta sama.
— Nie, nikt z naszego grona jej nie znalazł. Ale — dodał z uśmiechem — miejmy nadzieję że znajdzie się jaki błędny rycerz, szczęśliwszy od nas, i złoży ja u stóp pani.