Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/217

Ta strona została przepisana.

— To już za wiele, doprawdy! To barbarzyństwo pastwić się tak nad biednem dzieckiem, a potem grozić mu ubóstwem! To taka nagroda za moje życie w Rochdale, przy boku zgryźliwego i zrzędnego starca, narzucającego we wszystkiem swoją wolę! O, gdyby mój biedny Ryszard to przewidział, on który mnie powierzył ojcu w opiekę... Boże! jakiemże nieszczęściem jest brak pieniędzy! Gdybym posiadała ze sto tysięcy funtów, ani chwili dłużej nie ulegałabym jego tyranii i kaprysom. I cóż on zrobi ze swoją olbrzymią fortuną, ten stary dziwak, jeżeli nas chce wykierować na żebraków! Ale nie! — zawołała, zrywając się — nie, nie, to niepodobna, ja tego nie dopuszczę! On nas chciał tylko zastraszyć!
— Nie rozumiem czego mama tak desperuje? — odezwał się Davy.
— Boś głupi! — wybuchnęła. — Jeżeli nie będziesz posłuszny dziadkowi, to cię wydziedziczy. Rozumiesz?
— Więc ja miałem dziedziczyć po nim? Nie wiedziałem. Przecież mam swój własny majątek?
Lady wzruszyła ramionami.
— Przecież ktoś po nim dziedziczyć musi — powiedziała, ubolewając w tej chwili po raz pierwszy może, nad tępością umysłu syna. — Niema innej rodziny prócz nas; jesteśmy mu najbliżsi.
Wymawiając te wyrazy, wiedziała że ma w duszy wielką wątpliwość, chwilami zmieniającą się niemal w pewność, i przeniknął ją dreszcz trwogi. Majątek dziedziczny Dawida uszczęśliwiłby nie jednego śmiertelnika, nie mającego zbyt wygórowanych wymagań — ale dla lady Chester była to poprostu nędza. Pragnęła dla swego jedynaka milionów.
— Jeżeli nie będziesz się starał przypodobać dziadkowi, to ktoś inny, obcy, może się wkraść w jego łaskę, pamiętaj o tem!