Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/219

Ta strona została przepisana.
XV.
DUJAWA.

„Jakby rumak rży lawina,
Orkan puścił cugle wód,
Skrzącą kosą bory ścina
Jak śmierć ludzki ścina ród“
Deotyma. Piosnka w Karpatach.

W domku Ślimaka za to było wesoło: barometr wprawdzie stał jak zaklęty, i kapucyn ciągle kaptur ściągał do kolan, ale humory były dobre. Henryk spoczywał na laurach. Siostrzyczka uważała go za wielkiego bohatera; codzień kazała mu sobie opowiadać bajkę o niedźwiedziu, słuchała z przerażonemi oczyma, płakała nad dziećmi które pewnie pozostawił, i uspakajała się gdy ją zapewniano, że gdyby go braciszek nie zabił, niedźwiedź pozjadałby wszystkich podróżnych. A gdy Henryk skończył, pytała:
— A dalej co?
On sam nie wiedział co będzie dalej, ale czuł w sobie pragnienie ruchu, marzył o nowej wycieczce, o nowej sposobności do okazania męstwa i odwagi. Gaździna spoglądała na niego z wielkim respektem, i często do niego zagadywała, wypytując o szczegóły tego ważnego wypadku. A słuchając dziesiąty raz jednych i tych samych, przerywała: