Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/220

Ta strona została przepisana.

— No, no, widzicie, mądrzeście się sprawili. Fała Panu Jezusowi.
Gazda znów, flegmatycznego więcej usposobienia, nie wyjmując z ust nieodstępnej fajki, od czasu do czasu powtarzał:
— Wiecie co, toście dobrze zrobili!
Skórę niedźwiedzia posłano do Nowego Targu do wyprawienia, bo chłopiec przeznaczył ją na podarunek dla dziadka, któremu już napisano o rycerskiej przygodzie wnuka.
Skromny domek na Krupówkach ożywił się, bo doktór często do niego zaglądał i przyprowadzał malarza, w którego towarzystwie tak sobie upodobała staruszka, że prosiła Jakóba aby z przyjacielem swoim jak najczęściej przychodził. Polacy z dawien dawna zwykli byli wszelkie swoje afekta łączyć z gościnnością. Kogo mile widzieli, z tym musieli koniecznie przełamać się chlebem — i troszczyli się o to, aby ten chleb przedniego był gatunku. To też gdy raz kupiono pięknych, tłustych kogutków, kazała Henrykowi napisać do obu panów list z zaproszeniem na obiad, ponieważ razem mieszkali. Chłopiec zasiadł z piórem, a panna Katarzyna powiedziała:
— Napisz, żem ich obu parę dni nie widziała, więc chcę ich dziś zobaczyć, a przypuszczam, że i oni się do nas stęsknili.
— Dobrze babuniu.
— Że proszę żeby zjedli z nami obiadek. Dodaj, że będzie skromny, ale postaramy się żeby im smakował.
— Dobrze babuniu.
— Hm, pan Jakób ma zwyczaj jadać wcześnie drugie śniadanie. Napisz jeszcze że wymawiam sobie, by dzisiaj śniadanie zostało wykreślone z programu, bo gospodynie nie lubią, żeby goście przychodzili najedzeni. Obiad nasz będzie gotów na pierwszą.
— Dobrze babuniu.
— I żeby przynieśli z sobą swoje łyżki, noże i widelce, bo nam sztućców brak. Mamy tylko po trzy sztuki.
Henryk pisał, aż pióro skrzypiało po papierze, a pisząc uśmiechał się. Wreszcie przerwawszy na chwilę, zapytał:
— Co będzie na obiad, babuniu?
— Zupa grzybowa, kurczęta pieczone ze śmietaną, jarzynka, poziomki... Ale słuchaj, powiedz Jagusi, jak pójdzie z listem, żeby przyniosła koszyk, który pan Jakób dać nam obiecał. Czy już skończyłeś?
— Już. Chodź Maryś, przypisz się i ty.
— Nie chcę, wolę z Jagusią obiad gotować.
— Przeczytaj — rzekła panna Katarzyna.
Chłopiec położył pióro i rzuciwszy na pannę Katarzynę figlarne spojrzenie, czytać zaczął.