Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/222

Ta strona została przepisana.

nawet w co wierzyli, ale jakie ludy dane ziemie zamieszkiwały, o tem rozstrzyga dopiero język. Nazwisko lub słowo trafnie wytłomaczone, rozświeca nagle mgły i ciemności. Lingwista odgraniczy ściśle na podstawie nazw miejscowych, pierwotne ludów siedziby, a w mowie ludu wyczyta jego dawne z innemi narodami stosunki.
— O, tak — odezwał się Witold — gwara góralska jest także zwierciadłem, którem można dzieje ludu tatrzańskiego odczytać.
Rozprawę tę przerwała Jagusia, niosąca wazę na stół. Rozmowa przeszła na inne, lżejsze tory. Mówiono o różnych rzeczach, a mianowicie o Anglikach, bo Anglicy wtedy byli na ustach wszystkich, którzy na ten czas znajdowali się w Zakopanem. Wiedziano o każdym ich niemal ruchu i powtarzano sobie z dodatkami — tak że niewiele brakowało, aby urośli na jakieś legendowe postacie. Witoldowi opowiadano na poczcie, że baronet telegrafem zamówił w Wiedniu namiot i ten dziś właśnie nadszedł w kilku pakach. A doktór, któremu sir Edward zwierzył się z projektem przepędzenia kilku dni w górach, dodał, że to będzie coś nakształt owych słynnych wypraw doktora Chałubińskiego, które ten zamitowany taternik od czasu do czasu urządzał we dwunastu górali, z muzyką i licznem towarzystwem. Panna Katarzyna dopytywała się, czy goście jej wezmą udział w tej wycieczce, ale odpowiedzieli, że nie otrzymali dotąd zaproszenia. Jedynie profesor Strand, najdawniejszy baroneta znajomy, na pewno się wybierał, spodziewając się w jednem z jezior, obok których mieli przechodzić, znaleźć swego Branchiopoda.
Panna Katarzyna po raz pierwszy słysząca to nazwisko, z dodatkiem nazwy gatunkowej, Branchinecta Paludosa jęła dopytywać ciekawie o tajemniczą, noszącą je istotę. Przypuszczała, że to jest nazwa damy posiadającej afekt profesora — i dziwiła się bardzo, gdy jej powiedziano że to gatunek małego, niepozornego skorupiaka, który oprócz Tatr znajduje się w jednej tylko, jedynej miejscowości w Europie.
— I cóż on zrobi z tym Branchiopodem, gdy go znajdzie? — spytała.
— Włoży zapewne w spirytus i zawiezie do Berlina.
Uśmiechnęła się, żałując w duchu uczonych upędzających się za takiemi rzeczami.
Henryk słuchając tego, tajemnie wzdychał żeby i on mógł należeć do wyprawy — ale nie wiedział czy babka nie będzie się temu sprzeciwiała. A co ważniejsza, wątpił aby jego towarzystwo tam było pożądane, skoro ci panowie nie otrzymali zaproszenia — oni, których wiedza gruntowna i rozum, czyniły istotnie pożądanymi towarzyszami.
Obiad bardzo smakował gościom, bo nietylko wszystko było wybornie przyrządzone, ale miał jednę przyprawę, przy której najskromniejsze potrawy stają się wyśmienite: polską gościnność i szczery