Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/223

Ta strona została przepisana.

polski humor. Przy czarnej kawie Jagusia podała swej pani bilet wizytowy.
— Walter Dowmond przeczytała — to ktoś z naszych stron, tylko rzecz dziwna, że ma takie cudzoziemskie imię.
— Bo to jest cudzoziemiec, guwerner małego hrabiego — odezwał się Jakób — ród jego widocznie ztamtąd pochodzi, ale on sam zupełnym już jest Anglikiem, chociaż rozumie po polsku, bo był raz w Zakopanem i trochę się nauczył.
— Proś — rzekła, ciekawy wzrok ku drzwiom zwracając.
Dowmond złożył babuni Kasi ukłon głęboki, i przywitawszy się ze znajomymi panami, zaczął od objaśnienia że przychodzi do pani tego domu od sir Warburtona, z pozdrowieniem i powinszowaniem, że dochowała się tak odważnego wnuka. A oprócz tego — tu zwrócił się w stronę Henryka — przynosi młodemu pogromcy niedźwiedzia zaproszenie do uczestnictwa w nowej, kilkodniowej wyprawie w góry, którą sir Edward urządza, i w której można spotkać nietylko niedźwiedzie, ale i inne okazy fauny tatrzańskiej: Baronet ma nadzieję, że szanowna babka Henryka nie odmówi swego zezwolenia. Mówił po francuzku, domyślając się że panna Katarzyna nie rozumie po angielsku.
I jakby chcąc dać staruszce czas do ochłonięcia ze zdziwienia w jakie ją wprawiła ta propozycya, zwrócił się do obu panów, mówiąc że był w ich mieszkaniu z takiemże samem zaproszeniem, ale żadnego z nich nie zastawszy, zostawił tylko bilety.
Henryk aż poczerwieniał z radości: oczy utkwił w twarz babki jak w tęczę, czekając jej wyroku — ona zaś spotkawszy się z tym wzrokiem błagalnym, dała zezwolenie, dziwiąc się w duszy, że magnat angielski tak zagustował w towarzystwie jej wnuka, będącego jeszcze dzieckiem. Było to coś tak niezwykłego, tak nadspodziewanie pomyślnego, że aż obudziło w duszy panny Katarzyny pewien niepokój — choć mówiła sobie, że ten niepokój jest bezzasadny i wytłomaczyć się niczem nie dawał. Bo i cóż mogłoby jej lub chłopcu grozić ze strony tego Anglika? Przelotna to tylko znajomość, nic więcej, a przytem, tak dobrze o nim mówiono...
Walter, skromny młodzieniec z poczciwemi szaremi oczyma, pociągnął ją odrazu: zapytała go, jak się to stało że nosi litewskie nazwisko, i dodała że zna rodzinę Dowmuntów; dwie tylko litery stanowią różnicę w pisowni.
— Bardzo być może, że to jest gałęź tego samego co i ja rodu — odpowiedział — dziad mój pochodził ztamtąd, Babka była Angielką, stąd i ojciec mój bardzo źle mówił po polsku. Matka moja Angielka także, i ja nie umiałem ani jednego polskiego słowa, ale przyjeżdżałem