Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/225

Ta strona została przepisana.

— Mój kapucyn zsunął swój kaptur niemal do samych pięt odezwała się panna Katarzyna — stoi bezradny i strapiony. Te góry, to prawdziwa kraina deszczów, które zamieniają się w mgły po to tylko, aby znowu spuścić się ulewą na ziemię. Nie wiem czy kto z państwa doświadcza tego samego co ja, ale czuję dziś w powietrzu, czy może w sobie, jakiś dziwny niepokój, jakby miało zajść coś nadzwyczajnego. W tym kraju wszystkiego spodziewać się można i odzwyczaić od dziwienia się czemukolwiek. Zrana wyjaśniło się: myślałam że już będzie stała pogoda, i zdawało mi się nawet że powietrze jest przezroczyste, a szczyty Kościelca i Świnicy zbliżyły się.
Pan Jakób patrzył z uwagą na szczyty gór, na których gromadziły się drobne, małe chmurki i posiedziawszy tam chwilkę płynęły ku wschodowi i północy.
— Czy państwo czujecie ciepłe powiewy od strony południowozachodniej – zapytał.
— One nie są ciepłe, ale gorące — powiedział Witold.
— Otóż zdaje mi się, że będziemy mieli wiatr halny: wysyła on te powiewy, jako przednie straże.
— Czy to nie grozi jakiem niebezpieczeństwem? — spytała babunia Kasia.
— Żadnem, jak dla nas tutaj.
— Dla nas, powiada pan!... dla kogoż zatem jest niebezpieczny?
— Dla wszystkich co nie są w tej chwili pod dachem. Wyrywa on drzewa z korzeniami, lub drze je na kawały, ciskając na boki, a lamie tak nagle, że ani człowiek ani zwierzę nie ma czasu do ucieczki. Kędy las przejdzie, tam potem sterczą tylko pniaki. Rozmiata ze szczętem skoszone zboże, chałupy na bok przekręca.
— Jezus Marya! — zawołała staruszka — to okropność. Może i naszą chałupę rozniesie!
— Niech się pani nie obawia; stara jest, mocno zbudowana, i od lat wielu opiera się wichrom halnym.
— Eh, zdaje mi się, że pan Jakób napróżno panie straszy — odezwał się Witold. — Czy nie widzicie państwo jak pięknie słońce zachodzi? Oświetlenie gór nawet jest żywsze. Koszysta i Granaty lśnią barwą ciemno-purpurową, wpadającą w fijolet i gdyby tylko nie te chmurki, których jest coraz więcej...
— I które zasłonią wkrótce cały obraz — dokończył doktór. — Właśnie te chmurki tak niewinne na pozór, bardzo są niedobre. Tak ich już jest dużo, że wyglądają jak kurniawa, i wielu szczytów już z poza nich rozpoznać nie można. Ale cicho, czy słyszycie panowie?
Wszyscy umilkli nasłuchując z natężeniem. Zdala od strony gór dochodził szum i zdawał się zbliżać, bo coraz był silniejszy. W gąszczu,