Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/232

Ta strona została przepisana.

waniem tej dziwnej muzyki, posnęły, tylko panna Katarzyna długo spać się nie kładła. Chodziła po pokoju przesuwając paciorki różańca i raz po raz patrzyła w okno, jakby w niem spodziewała się kogoś ujrzeć. Na niebie płomyki gwiazd ostro migotały, jakby chwiejąc się od podmuchów wiatru — a czarne chmury przesłaniające je raz po raz, przybierały postacie różnych widziadeł; każda postać podobna była do tajemniczego nieznajomego, który uratował Marysię, a jej samej widzieć nie chciał. Pragnęła go zobaczyć i niewiadomo czemu lękała się.
Na Starej Polanie także nie spano. Lady Chester wyrzekała na szkaradny kraj, i nie dawała spać nikomu. Szalona jazda wichru tak ją rozdrażniła, że w końcu zalewała się rzewnemi łzami, żałując ciszy i wygód zamku Rochdale, który opuściła dobrowolnie.
— I żeby to jeszcze zdało się na co! — powtarzała wśród łez.
Spazmy długo nie ustawały i musiała zażyć trzy dozy bromu zanim usnęła, zwolniwszy tem od potrzeby czuwania przy sobie miss Fanny, umęczoną dziś więcej niż kiedykolwiek.
Nazajutrz wstał dzień pochmurny; dolinę zalewało blade słońce. Podmuchy stawały się coraz rzadsze, a chmury wznosiły się coraz wyżej, odsłaniając niższe podstawy Regli, których szczyty ciągle były we mgły spowite. Wreszcie zaczęły się ukazywać coraz większe kawałki błękitu, tylko nad szczytami gór kręciły się jeszcze mgły, niby dymy wulkanów. Wieczorem spadł deszcz rzęsisty.