Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/238

Ta strona została przepisana.

— No – pomyślałem sobie — mam ja inny pewniejszy sposób, który stanowczo złemu zaradzi. Przywiązałem grubym sznurem klamkę do nóg łóżka i położyłem się na niem.
— No i cóż? — zapytali jednocześnie Matlakowski z Witkiewiczem — to nareszcie pomogło?
— A cóż, jeździłem z łóżkiem całą noc i zrobiłem pewnie ze dwadzieścia kilometrów drogi.
To rozśmieszyło wszystkich.
— Gdzież to panowie idziecie? — zapytał Matlakowski.
— Na wycieczkę.
— To widzę; ale dokąd?
— Nie wiemy.
— Jakto! wybraliście się na wycieczkę i nie wiecie dokąd idziecie?
— W dolinie Jaworzynki mamy się spotkać z Warburtonem, i tam dopiero dowiemy się o kierunku wyprawy. Spotkanie naznaczone na dziesiątą, więc mamy jeszcze czas.
— Widzieliśmy tutaj przeciągający cały jego orszak: wyprawa, na wzór słynnych wypraw Chałubińskiego. Narachowaliśmy dziesięciu górali. Niesiono także namiot.
— A, to coś na wielką skalę – dodał Witkiewicz — chyba na kilka dni zamierzona wyprawa! Jakże się Anglikowi podobają Tatry?
— Jeżeli Anglik może się czem zachwycić, to śmiało twierdzę że jest zachwycony.
— O! — rzekł Matlakowski — trzeba być gruboskórym fizycznie i moralnie, żeby uroków tego kraju nie odczuwać. Na łąkach, w lasach, nad brzegami potoków buja tu przepyszna roślinność, suta, rozpanoszona, soczysta tak, że prawie aż źdźbła są przejrzyste; jędrna od wody tak, że w ręku po zerwaniu więdnie, a jaka barwna! Trawy tu są zieleńsze, Chabry modrzejsze, Jaskry żółciejsze. U nas gdy ktoś przez niedbalstwo pola nie obsieje, nie wyrośnie na niem nic, prócz bursztynowej Ognichy i psiego Rumianku, a na wiosnę Głodomorku. Tutaj przestrzeń zostawiona samej sobie, w pierwszym roku zmieniłaby się w cudowną, kwiecistą preryę. Łąka, to wielki bukiet, w którym na tle przedziwnej delikatności zieleni, bieli się tysiące białych Chryzantemów i Parnassyi, różowieje tysiące Mieczyków, błękitnieją Dzwoneczki, i złoci się nieprzeliczona moc Dzwońców i Bratków; kobierzec, po którym rozsypane niezliczone oczy żółtych okrążków, promieniste, fijoletowe kółeczka Chabrów, potężne łby Szczerbaków na wybujałych łodygach, oryginalne łodygi z niebieskiemi kłosami Wilczyńców. A nad tem bujają ogromne kity tymotki, drżą kłoski drżączki, chwieją się nikłe jak pajęczyna Wikliny polne, pochylają stokłosy i inne dziesiątki gatunków najzieleńszy sh, najdelikatniejszych, prawie bezcielesnych źdźbeł trawek.