Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/241

Ta strona została przepisana.

— Pliszka biała, śliczny, wesoły ptaszek — rzekł Jakób, patrząc nań z upodobaniem — Motacilla alba. Są jeszcze dwie inne pliszki w Zakopanem, pstra i żółta: widywałem je po łąkach i młakach[1]. Żółta pliszka cieszy się szczególnemi względami pasterzy; towarzyszy zwykle trzodom zwierząt domowych i uwalnia je od owadów dokuczliwych, jak liszki, muchy, koniki polne i inne tym podobne stworzenia. Jest to ich dobrodziejka! Widziałem raz jak się uwijała między odpoczywającemi owcami. Ciemne jej oczęta bystro przypatrują się runi, a gdy owad spostrzega, ptaszek pochyla się, czai jak kot i spada z szybkością strzały na upatrzoną ofiarę.
— O, to należałoby te pliszki pożyteczne jak najwięcej rozmnożyć — rzekł Witold poważnie. Ale co to za ptaszek cały nakrapiany, siedzi na lewo na korze smereka, przypięty do pnia. Rozczapierzył skrzydełka i pełza ku górze, podpierając się ogonkiem jak dzięcioł. Czyby to była odmiana dzięcioła?
— To jest Pełzacz, bardzo pożyteczny ptaszek. Nie kuje w korę, ale wydobywa pędraki długim swoim dziobem.
Czas jakiś szli nad brzegiem strumienia, przysłuchując się jego graniu: nagle chłopiec zatrzymał się, mówiąc:
— Jak tu fijołki pachną! Czy pan czuje, panie Jakóbie?
— Niepodobna nie czuć — odpowiedział — zapach miejscami jest bardzo silny.
— Czuję ten zapach już od pół godziny, a jednak niema tu nigdzie fijołków, bo okrągławe ich listki poznałbym odrazu — mówił chłopiec dalej. — Myślałem, że to tylko moje osobiste złudzenie, ale skoro i pan to zauważył..
— I ja także wtrącił Witold.
Jakób uśmiechnął się.
— Czyż nie pachniały wam fijołki w dolinie Kościeliskiej? — zapytał.
— Pachniały, ale tam przynajmniej widzieliśmy je.
— To prawda — przyznał Henryk — a dziwna rzecz, że fijołki najwięcej pachniały mi nad strumieniem.
— Mianowicie tam, gdzie była obfitość kamyków ciemno-czerwonych, jak te oto. Nieprawdaż?

— Być może, ale nie zwróciłem na to uwagi. Ach! już wiem: to one pachną! Pamiętam jak pan Jakób, unosząc się raz nad pięknościami tego kraju, mówił nam że tu ściany pachną wanilią, a kamienie fiołkami. Było to wtedy, gdy ujrzałem pierwszy raz góry, wychylające się ze mgły, w której byliśmy uwięzieni.

  1. Mokradła.