Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/245

Ta strona została przepisana.

— A tak — przemówił śmiejąc się Henryk — że wygodne, to pewno; nabierze się w nie wody, góral podniesie nogę, potrząśnie nią i już znowu ma sucho.
— Do chodzenia po górach, jedyne — dodał Jakób – stopa, mięką podeszwą obejmuje kamień jak ręką.
— I warkoczyków już górale nie plotą z przodu, koło uszów, ale tego niema co żałować, bo to nie było piękne — powiedział Witold. — Widzieć jeszcze można ten obyczaj u starych, gdy się zejdą ze wsi okolicznych, na mszę do kościoła.
— Czy górale oglądają kiedy pańskie Muzeum? — zapytał znowu Henryk.
— A jakże! Pokazuję każdemu, kto tylko chce oglądać. Oglądają i cieszą się, widząc tyle miłych swym oczom przedmiotów, zgromadzonych razem.
— Niemała pańska zasługa!
— To moja żona dała początek: odkryła na Furmanowej oryginalny łyżnik i ten stał się kamieniem węgielnym mych zbiorów. Zaczęła też zbierać wyszycia góralskie na suknie, i wedle góralskich motywów robić dywany. To była pierwsza sztuka stosowana. P. Butowt Andrzejkowiczówna pracowała w tym samym kierunku, rysowała sprzęty, a już najwięcej dokazał Witkiewicz z Matlakowskim.
— Zostawiliśmy ich obu przy chacie Kuby.
— A, to bądźcie zdrowi, bo właśnie mam do nich interes. Wy pewnie na wycieczkę, co?
— A jakże, idziemy z Anglikiem, tak sobie, wygodnie, nie spiesząc się, bo punkt zborny w Jaworzynce naznaczony na dziesiątą.
— Piecuchy! jak ja idę na wycieczkę, to wyruszam przed wschodem słońca.
Po obu stronach drogi były mokradła, a wśród mokradeł bujnie rosły Sitniki, chwiejąc jedwabnemi pióropuszami, za najlżejszym wiatru powiewem; błyszczały złotem Kaczeńce i niebieściły się Niezapominajki, tak żywej, tak prześlicznej barwy, jakiej nie mają nigdy na równinach! Rosły wreszcie Storczyki, rośliny ozdobne na wysokich łodyżkach, których piękne kwiaty blado-lila i fijoletowe, zebrane były w kłosy. Dorodniejsze były te, które liście miały ciemno-centkowane, ale nie pachniały, a blado lila i białe, które rzadko się tylko ukazywały, wydawały miłą, delikatną woń. Nie były to wyłącznie górskie rośliny, bo na równinach naszych, po lasach i po łąkach spotkać je można; ale klimat tatrzański szczególniej im dobrze służy, więc tworzą tu liczne osady, zdala dające znać o sobie barwami i wonią. Doktór wyjął z kieszeni małą żelazną łopatkę, którą zawsze przy sobie nosił, i schylał się raz po raz, wykopując roślinki z korzeniami, przyczem mo-