Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/25

Ta strona została przepisana.

— Gruba ryba! — szepnął brunet do towarzysza.
Zapytany, snać człowiek nerwowy, drgnął nieznacznie, lekko brwi ściągnął i zmierzył oczyma mówiącego.
— Tak jest — odrzekł sucho — ale ja nie mam zaszczytu znać pana. Czy mogę zapytać, zkąd mu jest wiadome moje nazwisko?
— Słyszałem je od pana samego, sir. Poznaliśmy się w Muzeum etnograficznem w Londynie.
Baronet milczał, zdając się szukać w pamięci.
— I byłem nawet gościem pańskim przez cały tydzień w Rochdale, gdzie badałem faunę jezior do mego dzieła o skorupiakach.
— Za które Akademia Berlińska przyznała panu nagrodę. Czytałem je panie profesorze Strand: mam je nawet w mojej bibliotece — odrzekł, uprzejmie wyciągając rękę. — Witam pana! Od czasu naszego rozstania się, upłynęło lat ośm, które nie bez śladu przeszły po nas obu, chociaż na panu ślady te są bardzo mało widoczne. Widać, że atmosfera wiedzy, w jakiej bezustannie przebywają uczeni, konserwuje ich nie gorzej niż własne ich preparaty w spirytusie!
— Pan także dobrze wyglądasz, sir — powiedział profesor, myśląc jednocześnie, że baronet bardzo przez te ośm lat postarzał.
— Rad jestem, że w tym kraju spotykam dobrego znajomego, któremu winienem niejednę miłą chwilę w Rochdale, i w którym obiecuję sobie znaleść tutaj miłego towarzysza i przewodnika.
— Czy państwo macie zamówione mieszkanie? — zapytał Strand.
— Nie.
— O, to trudno będzie dostać coś wygodnego, bo słyszałem, że wszystkie prawie domy pozajmowane. W każdym razie będziecie państwo musieli tutaj przenocować, bo dziś już niepodobna szukać mieszkania w taką burzę i po nocy. Ludzie się tutaj bardzo cisną. Kraj piękny, wiele piękniejszy niż Szwajcarya, która się już zanadto zużyła, i wielce oryginalny; a jako stacya klimatyczna, nie gorszy od sławnego Davos. Czy synowa pańska, lady Chester, jest tu również?