Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/252

Ta strona została przepisana.

— Upierzenie ma żółtawe i ognisto czerwoną łatkę. A nie zdarzyło się panu kiedy słyszeć w górze odgłosu podobnego do warczenia bębna?
Witold namyślał się.
— Słyszałem błądząc po zaroślach i mokradłach.
— Wydają go Kuligi.
— Rodzina Bekasowatych?
— Tak, one to reprezentują bas w tej orkiestrze.
— Ależ ja właśnie utrzymuję, że nie słyszę nigdy orkiestry, tylko same sola, same duety, wreszcie tercety i kwartety. Raz tylko słyszałem bardzo lichy chór Trznadli, odzywający się w zaroślach nad drogą.
— Ale są jeszcze polni śpiewacy: Rudziki, Białożytki, i wiele innych. Nie pierwszorzędni to wprawdzie artyści, ale każdy śpiewa jak umie, i w muzyce górskich odgłosów do ogólnej przykłada się harmonii.
— Ale ja tutaj w górach spodziewałem się czegoś oryginalnego, a pan mi wymieniasz pospolite ptactwo z równin, wyjąwszy Ogniczka.
— Cierpliwości! zapoznasz się pan z ptactwem halnem i turniowem: spotkamy je pewnie po drodze. Mamy iść przecież w krainy nagich turni. Na piargach szukaj różowego Mentla Pomurnika, Tichodroma muraria. Na halach przy szałasach, przebywa Ślinogórz Rutycylla lithys. Na wyżynach Płochacz alpejski, Acentor alpinus, i Jerzyk, jaskółka turniowa, Cypselus melba. Poznasz ją po wyciągniętych długich skrzydłach i ogonie, który w locie zwija, co jej nadaje kształt krzyża. Wśród lasów i nad potokami przebywa Pluszcz Kordusek, Regulus cynicapilus. Nuci z cicha, ale ma głos bardzo miły.
— Widzę, że pan niemniej od Bechsteina polubiłeś ptasią muzykę — rzekł śmiejąc się Witold. — W Muzeum tatrzańskiem widziałem sporo ptaków, alem się im nie przypatrywał.