Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/266

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli to jest tak straszliwy ciężar, cóż się dzieje z dnem, po którem szoruje lodowiec?
Ulega częściowemu uszkodzeniu. Jeżeli owe głazy i odłamy skalne trafią na litą skałę, gładzą ją i rozcierają, rysują nawet i tworzą w niej znaczne zagłębienia, lub wyrównywują dna, usuwając progi i zapory. Tak samo obchodzi się lodowiec ze skalistemi bokami doliny: obcierając je bezustannie, odrywa ich kawałki i zostawia na nich szramy i wygładzenia, które nawet po zupełnem zniknięciu lodowca, długo się przechowują.
— Więc lodowce zmieniają postać gruntów?
— O, dokonywają one jeszcze większych rzeczy; materyał morenowy gromadzący się na spodnim końcu lodowca, wpływa najbardziej na zmianę charakteru miejscowości, gdyż tworzy potężne wały kamieni, progi, powstrzymuje w biegu górskie potoki, powoduje częściowe zalanie dolin i staje się powodem powstawania jezior. Jeziora tatrzańskie powstały właśnie w dawnych miednicach głazów, naniesionych przez lodowce.
— Ale gdy śnieg stopniał i zamienił się w wodę, to wreszcie i woda powinna była wyparować.
— I parowała też ciągle, ale w atmosferze jest niewyczerpane źródło wody, ciągle oddające ziemi napowrót to, co z niej uchodzi w postaci pary.
Strand umilkł i zaczął znowu przyglądać się swojej czaszce, a Henryk mówił sobie, że podczas gdy on patrząc na zwały lodowe, widział tylko kamienie, profesor miał przed oczyma wielkie kataklizmy i widział je tak dokładnie, jakby się działy wczoraj. Podczas gdy on patrząc na czaszkę niedźwiedzia jaskiniowego, widział tylko czerep, profesor miał przed oczyma zwierzę żywe, jego obyczaje i warunki w jakich istniało. Czy też on znajdzie swego Branchiopoda? Ale gdzie jest róża bez kolców? Jeżeli jej nie było w dolinie Jaworzynki, ani pod kopą Magory, ani na początku hali Królowej, to już i przy Stawach Gąsienicowych chyba jej nie będzie! O! ileż dalby za to, żeby zdobyć tę różę dla sir Edwarda! Taki był dobry dla niego, tyle życzliwości okazał mu dziś przy powitaniu! Wypytywał o babunię i siostrzyczkę. Rzecz dziwna, że obcego człowieka interesują te szczegóły!
Nagle Dawid idący trochę naprzód, cofnął się gwałtownie, wołając:
— Wąż, wąż!
— Gdzie? co? — pytali wszyscy na wyścigi i cały orszak zatrzymał się.
Chłopiec blady, przerażony, wskazał między głazami, w miejscu gdzie od wielkich świerków padał cień, a ziemia pokryta była obficie igliwiem, pełzającego węża. Jasno-popielaty, gruby na palec, a długi