Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/267

Ta strona została przepisana.

przeszło na dwa łokcie, dziwny ten wąż nie miał wcale głowy i posuwał się naprzód ruchem falistym: ciało jego usiane było cienkiemi kreseczkami, a każda kreseczka miała na sobie czarny punkcik.
Malarz, który widział żmije tatrzańskie w Muzeum Chałubińskiego, utrzymywał, że to być musi jakiś nieznany gatunek, a Jakób rzuciwszy okiem na węża, zawołał:
— Pleń!
I obejrzał się na profesora, który tak silnego doznał wrażenia na ten widok, że aż upuścił czaszkę niedźwiedzia jaskiniowego.
— Ta to pleń — powtórzyli górale, a przewodnik dodał:
— Kilka lat temu Wala z Sieczką spotkali plenia przy Stawach Gąsienicowych, skąd podlazł z lasu.
— Ja go dwa roki temu spotkał pod Reglami — odezwał się drugi przewodnik.