Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/272

Ta strona została przepisana.

Jak się za jastrzębiem cień po ziemi włóczy,
Tak za tobą wszędy lecą moje oczy.

Kie mie ty odejdziesz, cóż mi hań zostanie,
Będę jak ta limba samiutka w polanie.“

Między głazami, w pobliżu limb, rosły na wysmukłych silnych łodygach żółte Goryczki, z których jedną wyrwał przewodnik, i pokazując gruby korzeń, mówił że jest lekarstwem na różne choroby żołądkowe i niemoce ogólne ciała. Grubością łodyg tak się różniły od innych goryczek, że zdaleka można je było wziąść za rośliny krzewiaste.
Henryk dopytywał się raz po raz gdzie jest ów Czarny Staw, a górale swoim zwyczajem odpowiadali ciagle: „nie prec“, ale Stawu nie było, choć już widzieli amfiteatr gór otaczających go i domyślali się, że jest blizko. Zasłaniał go przed oczyma idących zwał kamieni, zostawionych przez lodowiec. Trud dał się im już uczuwać. Szli między głazami i kosodrzewiną, a szkielety białych uschłych świerków, porosłych brodaczem, raz po raz zastępowały im drogę, niby duchy umarłych. Zaczęli wstępować na wał, i szyba jeziora wyglądającego jak szmaragd w oprawie szarego marmuru, odsłoniła się w całej okazałości.