Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/290

Ta strona została przepisana.

wych, dojrzał z daleka kilka drobnych światełek, i zapytał o ich znaczenie.
— To pasterze, co mają owce przy stawach, palą w szałasach — odrzekł Witold.
— Sąż oni tam bezpieczni od napaści dzikich zwierząt?
Doktór powtórzył przewodnikowi pytanie, a ten odrzekł:
— Czemu nie, bezpieczni: czasem tylko niedźwiedź kozę rozszarpie, albo ryś zaczai się jak kot, zadusi kilka owiec, opije się krwi; porwie co może i umyka. Orzeł też lubi napadać jagnięta, jeśli głodny. Dawniej chadzały przy stawach wilki, ale dziś już ich niema.
Dawid, gdy o dzikich zwierzętach posłyszał, uczuł ciarki chodzące po skórze; Henrykowi też zrobiło się niemiło, ale uspokoiła go myśl, że zwierzęta unikają ognisk, a wiedział że górale mają zwyczaj podsycać ustawicznie ogień na noclegu.
Chłód ciągnął od wody, ten i ów szczelniej otulił się pledem; Warburton zawołał o gorącą herbatę, a Jakób odezwał się:
— Szałasom pasterskim niegdyś groziło jedno poważne niebezpieczeństwo: zbójnicy odwiedzali ich koleby[1] i wybierali tam daninę składającą się z serków i bryndzy. Zwykle gotowali barana w owczem mleku i raczyli się tym przysmakiem wraz z bacą i juhasami. Bacowie nie bardzo krzywo patrzyli na podobnych gości, bo sami radzi zbijali wreszcie co napadnięty baca dziś oddać był zmuszony, jutro mógł zdobyć w cudzym szałasie. Wzajemnie się przeto jeden drugiego strzegli, i trzeba było wielkiej zręczności i dowcipu, żeby podejść ostrożnego kolegę, uprawiającego te same talenta. Między innemi były epizody następujące: Baca w biały dzień przychodzi do sąsiedniego szałasu kraść owce i pozostawia w ukryciu swoich juhasów. Nie można zamiaru przemocą dokonać, bo w szałasie znajduje się baca z juhasami, nawet w liczbie przeważającej; potrzeba więc podejść przeciwnika, doskonale zgadującego cel tych odwiedzin. Przybyły zatem udaje najszczerszą życzliwość i powoli wciąga bacę i jego juhasów do zabawy i tańca, a tymczasem na boku pozostawieni pomocnicy, zabierają owce jedna po drugiej. Naraz rozbójniczy baca spostrzega, że jego juhas za mało się ku ziemi pochyla, że mu widać kapelusz, który może plan całej wyprawy zdradzić. Nie przerywając tedy tańca, daje przestrogę komu należy, improwizując dwuwiersz:

„Uniżaj się, uwyszaj się, bo ci kłobuk widno;
Hrubszom chwostu, bakiesistom, uwijaj się śmiżno.“

  1. Szałas.