Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/293

Ta strona została przepisana.

Wiersz ten wypowiedziany głosem poważnym i przejmującym, wywołał w słuchaczach odpowiedni nastrój. Henrykowi wydało się że mgły przybierają ludzkie kształty, a wężowe sploty ścielącej się tu gęsto Kosodrzewiny, to złe duchy czołgające się podstępnie przy ziemi.
Już wszyscy udali się na spoczynek, a profesor jeszcze się krzątał i nad brzegiem stawu pochylony coś robił.
— A chodźże pan spać — wołał na niego Warburton — co za dziwnie niespokojny duch mieszka w panu! Co tam robisz jeszcze u licha? Czy chcesz dokopać się znowu przedpotowego cmentarzyska?
— Zaraz, zaraz, sir Edwardzie, tylko muszę wprzód urządzić wygodne kwatery dla mojej armii.
— O jakiej armii pan mówisz?
— Czyż pan zapomniałeś, że wyprawie naszej towarzyszy piętnaście tysięcy wojska?
— Ach, pleń, zapomniałem o nim zupełnie; nawet nazwa tych osobliwych muszek wyszła mi z pamięci.
Sciara militaris — powiedział Strand tonem okazującym zgorszenie, wobec takiego zapomnienia.
Nakładł gąsieniczkom świeżej próchnicowej ziemi, wydobytej ze szczelin między kamieniami, nasypał furażu z cetynek, ułożył je w miejscu wilgotnem, przykrył gałązką kosodrzewiny, a ukończywszy zadanie kwatermistrza, położył się w namiocie Warburtona i wkrótce zasnął. Śniło mu się, że zrobił znakomite odkrycie, przypatrując się gąsieniczkom przez szkło powiększające. Wszystkie Sciara militaris prze-