Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/311

Ta strona została przepisana.

Mamy doktora, na wypadek, gdyby który z nas zachorował; malarza, który może nas malować i uczonego, który nam będzie wszystkie zjawiska przyrody tłomaczył. Słowem, mamy wszystko co nam potrzeba, i więcej nawet!
— Czy wasza Miłość nie czuje się zmęczonym?
— Czuję znużenie, ale nie jestem wyczerpany. Może dla tego, że chodzę wolno i odpoczywam stojący: nie jak wy, co idziecie prędzej odemnie, ale za to często siadacie, lub jak profesor, odbywający ciągle awanturnicze wycieczki. Trzymam się przysłowia, które tu w Zakopanem posłyszałem: „Kto oszczędza nóg z rana, zyskuje drugą parę nóg wieczorem“.
Tak spoczywając i rozmawiając, trochę chodząc po trzech ramionach Krzyżnego, doczekali się zachodu słońca i podziwiali efekta świetlne. Szczyty gasły jeden po drugim, ale na zachodzie długo się jeszcze paliły w purpurze, a potem w lunie pomarańczowej, która powoli rozlała się w morze ogniste. Po tem morzu, stada prześwietlonych obłoczków pływały, jak stada mew szybujących za okrętem, a na wschodzie rysował się już blady sierp księżyca w orszaku gwiazd zaledwie widocznych. Dopiero gdy na zachodzie ostatnie promienie zagasły, mewy rozpierzchły się, a gwiazdy zaczęły ostro migotać. Podróżnicy śledzili jeszcze mgły, zaciągające wartę w dolinie Pięciu Stawów, aż je mroki zaległy wypełniwszy szczeliny i załomy skał. Wśród ciemności, jaskrawo odbijał żywy płomień ogniska, podsycanego kosówką.
Górale pokończywszy wszystkie przygotowania do noclegu, obsiedli ognisko, a sylwetki ich wyraziste, rysujące się w czerwonem świetle płomienia, śmiałe, buńczuczne, mogły stanowić przedmiot do obrazu. Gwarzyli oni między sobą o tym posępnym gościu zamorskim, co szukał po górach marnego kwiatka. Ale że płacił dobrze, że im do herby dolewać kazał araku, więc szli z nim chętnie, i szliby na koniec świata.
Ogień przygasł, goście powiedzieli baronetowi dobranoc i opuścili namiot, a górale dołożywszy kosówki, jeden po drugim pozawijali się w czuby, obrócili plecami do watry i posnęli. Myliłby się jednak, ktoby myślał, że po trudach całodziennej wycieczki zasypiają twardo. Górale śpią czujnie: bo jeżeli ogień przygaśnie, budzą się wnet i dorzucają kosówki.
Profesor, oraz Walter i Dawid nocowali z baronetem w namiocie, reszta w schronisku.