Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/374

Ta strona została przepisana.

spytał, więc mu powiedziano, że księżną jest węgierską i mieszka niedaleko w pałacu koralowym.
Pobiegł tymczasem któryś ze sług wiernych do księżny i dał jej znać o powrocie ojca. Zlękła się nieco, lecz sądziła że dziś, po tylu latach, ojciec zapomni dawnych postanowień i przebaczy. Więc spiesznie na czarne szaty żałobne, włożyła klejnoty i do ojca iść chciała na zamek. Lecz zaledwie wyszła, spotkała go przed swoim pałacem i witać poczęła czułemi słowy. Stary pan Morski podniósł groźnie prawicę w górę, nogą o ziemię uderzył i pałac koralowy rozsypał się w gruzy, a on wymówił słowa przekleństwa:
— Oby ten Węgrzyn twój i całe mienie jego przemieniło się w kamień!
Księżna przerażona, przywołała dzieci swoje i z płaczem rzewnym objęła kolana ojca, błagając go o litość, a on z większym jeszcze gniewem wykrzyknął:
— Rozpłyń się we łzach swoich, a dzieci te niech w nich potoną! Aniś ty córka moja, ani one moje wnuki!
I wnet spełniło się straszliwe przekleństwo ojcowskie. Pola, lasy, łąki, pałace i wioski, wszystko znikło — natomiast dzikie skały i głazy zaległy całą okolicę. Przerażenie ogarnęło księcia, przebrał się za mnicha, jak niegdyś, gdy do klasztoru podstępnie się zakradał i umknąć chciał do swojej węgierskiej stolicy. Lecz w jednej chwili zmartwiał i skamieniał, a postać jego do tej pory stoi tu nad jeziorem niewzruszona i „Mnichem“ się zowie.
Księżną patrzała na to i zalewała się gorzkiemi łzami; zgromadziła dziatki dokoła siebie i wielkim głosem wołała wróżek swych, czarodziejek, na ratunek. Lecz moc ich nie była w stanie zażegnać ojcowskiego przekleństwa. Zbiegły się przelęknione i drżące, każda chwyciła na ręce jedno dziecko i uciekała z niem z tych miejsc okropnych; ale skały i głazy rosły pod ich stopami i zagradzały im drogę. Posiadały więc wszystkie, bezsilne i smutne, czekając śmierci — bo widziały, że niema tu dla nikogo ratunku.
Dzieci płakały i żałośnie wołały matki, ona kolejno przybiegała do nich i tuliła je, a z oczu jej łzy lały się strumieniem — lały się bezustanku, spływały w doliny i powstało z nich siedem stawów. W każdym stawie jedno dziecię zatonęło. Wówczas księżna zapłakała tak rzewnie, że wypłakała oczy. Jedno stoczyło się z wysokiej skały i wpadło do głębokiego stawu, który też stąd nosi nazwę Morskiego Oka. Nakoniec i sama księżna wpadła w staw inny, a że czarne szaty miała na sobie, więc woda zabarwiła się od nich i staw Czarnym się zowie.