Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/400

Ta strona została przepisana.
XXVIII.
POTRAWA WITOLDA.

„Czasem widnokrąg pęka od końca do końca,
I anioł burzy nakształt niezmiernego słońca,
Rozświeci twarz i znowu okryty całunem,
Uciekł w niebo i drzwi chmur zatrzasnął piorunem.“
Mickiewicz. Puszcza litewska.

Lady Chester w uroczym negliżu stała na ganku wraz z Fanny i zdaleka witała wracających, poruszając chusteczką — a gdy przybyli, przemówiła z emfazą do baroneta, wskazując na jezioro.
— Vraiment, que c’est splendide!
— A, nareszcie podobało ci się coś w tym kraju — odrzekł z uśmiechem, witając ją serdeczniej niż zwykle, i zaraz zapytał o profesora.
— Jakto! czyż go tam nie było? — odparła zdziwiona — myślałam że jest z wami!
Zdziwienie i niepokój odbiły się na twarzy baroneta. Udał się natychmiast do izby gdzie profesor nocował, ale ani jego samego nie znalazł, ani żadnych śladów jego bytności. Zniknął nawet słoik z Branchiopodem i czaszka niedźwiedzia jaskiniowego.
Rozpytywano górali, z których jeden utrzymywał, że profesor od dwóch godzin opuścił schronisko i poszedł lewym brzegiem jeziora, a drugi że widział go na prawym brzegu, jak wstępował pod górę na Opalone — gazda zaś twierdził, że się pytał o drogę na Rysy. Baronet zniecierpliwiony różnością zdań, kazał przywołać Walę, przewodnika