Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/402

Ta strona została przepisana.

— Do strumienia? a to w jakim celu? Pstrągi tatrzańskie nie jadają deserów.
— Wody strumienia użyłem w braku lodu — odrzekł skromnie malarz.
— Jeżeliś pan lody przyrządził, to miałeś myśl szczęśliwą — odezwała się milady, spoglądając nań łaskawie: — gorąco jest nie do wytrzymania!
— Nie pani, to nie są lody.
— Zaciekawiasz nasz pan — powiedział baronet — nie wystawiaj zbyt długo na próbę naszej cierpliwości!
Witold podniósł się i wyszedł, a po jakimś czasie powrócił, niosąc okrągłą salaterkę z pokrywą w jednej ręce, a w drugiej niewielki dzbanek, napełniony jakimś białym płynem. Gdy salaterkę postawił na stole, podniósł pokrywę i ukazała się galareta czerwonej, matowej barwy. Warburton spojrzawszy na nią, poruszył się cały i zawołał:
— Kisiel!
Wykrzyknik ten wprawił wszystkich w zdumienie: Witold rzucił tryumfujące spojrzenie na Jakóba, który uszom własnym nie wierzył. Walter, Dawid i obie panie, patrzeli na sir Edwarda, nie rozumiejąc przyczyny wykrzyku; Henryk był zdumiony. Po twarzy Warburtona przemknęło lekkie pomięszanie.
— Waszej Miłości znaną jest ta potrawa? — zapytał Witold z najniewinniejszym uśmiechem.
— O, tak — odrzekł niedbale — jadłem ją u pewnego księcia litewskiego, który przepędził sezon zimowy w Londynie.
— I... jakże smakowała?
— Nie źle. Co to jest w dzbanku, czy mleko migdałowe?
— Wie, że do kisielu używa się mleko, uważasz pan — szepnął do Jakóba Witold i odrzekł:
— Za mało miałem migdałów, więc dodałem donich ziarn limbowych i roztarłszy je na kamieniu, zrobiłem improwizowaną orszadę.
— Ale skąd wziąłeś żórawin, które przecież w Tatrach nie rosną? — szepnął Jakób.
— Ale sok żórawinowy można mieć wszędzie. Właściciel restauracyi pod Różą, sprowadza go na kisiele dla swego Litwina, któremu piecze także chleb z ajerem.
Warburton popatrzył chwilę w oczy mówiącemu i przysunął sobie półmisek. Wziął sporą porcyę i podlał mlekiem, jak człowiek z potrawami tego rodzaju obeznany. Jakób i Witold jedli także ze smakiem, a i Henryk też nie dał się prosić, mając przed sobą ulubioną sobie potrawę. Całe za to angielskie towarzystwo z wyjątkiem baroneta, poprzestało na skosztowaniu; lady Alicya nawet wyraziła się, że tylko