Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/412

Ta strona została przepisana.

ciwszy z Doliny Kościeliskiej, powiesiłem swój surdut wycieczkowy na kołku, i nie kładłem go aż wybierając się znowu na wyprawę do Morskiego Oka. Że wstążka znajduje się w kieszeni, dowiedziałem się sam ze zdziwieniem dopiero na hali Królowej. Racz powiedzieć, sir, miss Fanny, że ten przedmiot jej toalety, przez cały czas życie mi zatruwał bo zapominałem o nim gdy byłem sam i miałem sposobność go się pozbyć, a przypominałem sobie tylko chwilami w obecności waszej, gdym tego nie mógł dokonać, bez obawy narażenia się na wnioski prowadzące do posądzenia mnie o uczucia i zamiary, jakich nigdy nie miałem. Kilka razy, już, już chciałem wyrzucić tę nieszczęsną wstążkę, ale zawsze młodzi towarzysze pańscy, jeden lub drugi, przeszkodzili mi nie w porę!
Proszę oddać tę przeklętą wstążkę miss Fanny, i powiedzieć, że to ona mnie stąd wypędziła... Życzę jej, aby znalazła człowieka godnego siebie, który jej potrafi dać szczęście, na jakie w zupełności zasługuje. Co do mnie, czuję że nie zdołam nigdy przełamać mego wstrętu do kobiet! Branchiopoda mego zabieram z sobą i odchodzę. Nie szukajcie mnie, bo uczynię wszystko co jest w mojej mocy, aby zatrzeć swoje ślady ale odchodzę z sercem zranionem, gdyż mi było z wami bardzo dobrze! Ten dwutygodniowy pobyt w Tatrach uważam za najszczęśliwszy w mojem życiu, gdzie oprócz Branchiopoda, znalazłem rzadki okaz, o jakiego istnieniu wątpiłem, kobietę bez złości w osobie zacnej miss, która za wyrządzoną jej przezemnie najniesłuszniej niegrzeczność, dobrocią anielską mi zapłaciła. Sam nie wiem, jakieby miejsce znaleść dla niej w klasyfikacyi naukowej i jakim ją nazwać terminem? chyba Femina angelica! Tem większą było to dla mnie niespodzianką, że okaz ten rzadki nie przechował się z epoki lodowej, ale znalazł w dzisiejszem zepsutem społeczeństwie. Żegnam Cię, kochany Przyjacielu, serdecznem uściśnieniem dłoni, i proszę oświadczyć lady Alicyi moje uszanowanie.“
Skończywszy czytanie, Warburton rzekł.
— Jutro, skoro świt, niech górale rozbiegną się na wszystkie strony wiadomemi sobie drogami, dla odszukania profesora Stranda. Postaram się uspokoić go, że nie grożą mu wcale kajdany Hymenu, i że nikt z nas naprawdę nie posądził go o afekt do niewiasty.
— I przeprosimy go uroczyście — dodał Witold.
Baronet pogroził mu palcem i rzekł poważnie.
To pan nawarzyłeś tego piwa!