Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/421

Ta strona została przepisana.

— Co to jest? — zawołał — róża z gładką gałązką! Czy to nie jest czasem róża bez...
— Nie omyliłeś się: to jest Róża bez kolców, Rosa alpina.
— A więc ty ją znalazłeś! — zawołał, zaciskając pięście ze złością. — Jakiż zły duch stawia cię zawsze na mojej drodze! To ja byłbym ją znalazł, skoro już jestem w tej dolinie. A nawet... nawet zasługa znalezienia, mnie się raczej należy, bo widziałem niedaleko stąd krzak róży. Może to ta sama! Powiedz mi gdzie ją zerwałeś?
— Jeżeliś krzak widział, to nie potrzebujesz o to pytać — odpowiedział Henryk, wiedząc doskonale, że mały hrabia skłamał.
Davy przygryzł wargi.
— Chciałem wiedzieć, czy to ta sama — tłomaczył się zmięszany, — czy też zerwałeś ją z innego krzaka. Ty jesteś mojem nieszczęściem! Od czasu jak przyplątałeś się do nas, sir Warburton niechętnie na mnie patrzy i stał się jeszcze więcej surowym i niesprawiedliwym, niż był dawniej; a odkąd zacząłeś wyjeżdżać przy każdej sposobności z czynami bohaterskiemi, uważa mnie za skończonego niedołęgę! Zapowiedział nawet żebym się niczego po nim nie spodziewał, że pracą będę musiał zdobywać sobie byt i stanowisko. Słyszysz? niczego po nim, mającym tyle pieniędzy, że nie wie co z niemi robić! A teraz — dodał, patrząc zazdrośnie na gałązkę róży — teraz, gdy mu zaniesiesz kwiat, za którym napróżno upędza się od trzech tygodni, podbijesz serce starego do reszty!...
I śmiejąc się nienaturalnie, dodał:
— Gotów cię jeszcze uczynić swoim spadkobiercą! A choć jesteś dumny jak książę i powiedziałeś na Krzyżnem, że nie dbasz o łaskę baroneta, jednakże...
— Nie kończ! — zawołał oburzony Henryk — ubliżasz sir Edwardowi i mnie! Czyż nie rozumiesz, że...
— Nie przerywaj mi! — zawołał Dawid z uniesieniem muszę ci raz wszystko wypowiedzieć: Słyszałem na własne uszy, jak dziadek mówił do pana Waltera, że jesteś podobny do mego ojczyma, Ryszarda, którego on kochał do szaleństwa. Dobry początek, nieprawdaż? A potem, gdyś pojechał na tę waryacką wyprawę tratwą, po tego dziwaka Stranda, i burza powstała na jeziorze, stary o mało nie oszalał z obawy o ciebie... a gdyś powrócił, porwał cię w objęcia i ściskał jak własnego syna! A wiedz, że gdy się nie ma następców w prostej linii, prawa an-